– Euforia była tak ogromna, że nawet rozmiar kufla się nie liczył. Nieważne było również, jakie piwo znajduje się w środku, bo najlepszy smak to zdobycie mistrzostwa – o triumfie w lidze niemieckiej z Borussią Dortmund, szansach na Euro 2012 oraz narzeczonej, która… trenuje karate opowiada Robert Lewandowski, najlepszy polski napastnik.
Wyobraźmy sobie, że Robert Lewandowski jest kibicem i nie ma biletu na Euro. Co wtedy?
Na pewno oglądałbym mecze ze swoimi bliskimi i znajomymi. Gdzie? To już zdecydowanie sprawa drugorzędna.
Jakimś cudem Lewandowskiemu udaje się jednak zdobyć bilet. Które miejsce wybiera?
Chyba zdecydowałbym się na krzesełko w spokojniejszej części stadionu, a nie wśród najzagorzalszych kibiców. Liczyłaby się dla mnie widoczność, żebym mógł spokojnie obejrzeć spotkanie.
Masz w domu jakieś kibicowskie atrybuty: szaliki, flagi lub koszulki reprezentacji?
Ostatnio dostałem flagę. No, i mam też koszulki, w których grałem spotkania w kadrze (śmiech).
Euro jest przełomowe dla Polski pod względem stadionów. Który podoba Ci się najbardziej?
Obiekty w Warszawie i w Gdańsku mogą śmiało kandydować do grupy najładniejszych nie tylko w Europie, lecz także na świecie.
Wyobraźmy sobie, że już za kilka godzin mecz mistrzostw Europy. Jak się do niego przygotowujesz?
Na początku najważniejsze jest koncentracja. Później w ramach rozluźnienia słucham muzyki. Najczęściej jest to rap, hip-hop lub R&B. Przedmeczowe przesądy? To raczej nie w moim stylu. Jedynym rytuałem jest zakładanie butów. Najpierw na nodze znajduje się lewy, a później prawy.
Dbasz o to, jak wyglądasz przed pierwszym gwizdkiem?
W jakimś stopniu na pewno. Tym bardziej, że mogą mnie zobaczyć miliony widzów.
A w co jest ubrany Robert Lewandowski, gdy idzie np. rano po bułki?
Najczęściej zakładam dres, to już taki tradycyjny ubiór (śmiech). Ale jakiegoś szczególnego znaczenia to dla mnie nie ma.
A gdy musisz założyć garnitur?
Raz na jakiś czas mi się zdarza i wtedy też chętnie go noszę. Ale jednak zdecydowanie bardziej lubię styl sportowy.
Masz dla kogo o siebie dbać, bo Niemcy zachwyceni są Twoją narzeczoną.
To bardzo miłe. Ania też jest sportowcem, trenuje karate tradycyjne i w wielu kwestiach mnie rozumie. Na każdym kroku wzajemnie się wspieramy. Też sporo jeździ, ale jakoś dajemy sobie radę. Choć czasem nie jest łatwo.
Dziewczyna ćwiczącą karate? Strach się bać. A przed którym przeciwnikiem najmocniej zadrżały Ci nogi?
To mi się raczej nie zdarza. Odczuwam jedynie przypływ adrenaliny i w pewnym stopniu podekscytowanie.
Przed Euro Twoja twarz będzie wszędzie. Popularność jest męcząca?
Raczej nie. Nie jest dla mnie problemem, by stanąć z fanami i zrobić sobie zdjęcie czy dać autograf. To dla mnie żadne wyzwanie i zawsze chętnie to robię.
W który zakątek Polski zabrałbyś zagranicznych kibiców, by jak najlepiej zareklamować nasz kraj?
Mamy wiele bardzo fajnych miejsc. Zawsze można pokazać góry, morze czy Mazury. Ale Warszawa też jest bardzo fajnym miastem, do którego warto przyjechać.
Czy choć raz przeszło Ci przez głowę, że Euro w Polsce to nie jest dobry pomysł?
Nigdy.
Kto z rodziny będzie na trybunach podczas Euro? Dużo osób prosiło Cię o załatwienie biletu?
Będzie sporo znajomych i bliskich. O bilety pytało mnie wiele osób, ale wbrew pozorom zawodnicy wcale nie mają ich tak wiele. Na pewno mniej niż myślą niektórzy.
Euro to wielkie wydarzenie, które jednak skróci Ci wakacje. W tych kwestiach najbliżsi są pobłażliwi?
Tak, bo wszyscy wiedzą, że jestem podporządkowany piłce nożnej. Jeśli jednak czas pozwoli, to, oczywiście, gdzieś się wybiorę, bo odpoczynek jest dla nas bardzo ważny. W końcu jakoś musimy nabrać sił na kolejny sezon. Czasem na wakacjach lubię się trochę poruszać, ale znajduję też czas na odpoczynek na leżaku.
Lubisz podróżować?
Tak, choć nie jestem specjalistą w zbyt długim zwiedzaniu. Ostatnio byłem jednak na Kubie, w Hawanie. To miejscu zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Klimat, który tam panuje, jest niezwykły.
Lubisz sporty ekstremalne?
Niestety, nie mogę ich uprawiać, bo taki zapis znajduje się moim kontrakcie.
A gdybyś już dostał zgodę klubu, to jest coś takiego, czego na pewno byś nie zrobił?
Na pewno nie zdecydowałbym się skoczyć na bungee.
Całą Polskę obiegły Wasze zdjęcia ze świętowanie mistrzostwa Niemiec. Nie bolała Cię ręka od trzymania tych wielkich kufli z piwem?
Euforia była tak ogromna, że ich rozmiar się nie liczył. Nieważne było również, jakie piwo znajdowało się w środku, bo najlepszy smak to było zdobycie mistrzostwa.
Skoro przy smakach jesteśmy, to jak Ci pasuje niemieckie jedzenie?
Bardzo przypomina polskie, więc nie mogę narzekać. Ale jem również w domu, a jak Ani nie ma, to czasem nawet sam coś ugotuję. Jem dużo makaronów, bo są łatwo strawne. Jeśli już jednak mam zjeść jakieś mięso, to na ogół jest to pierś z indyka, ale w małych porcjach. Lubię też gotowane warzywa.
Zdjęcia: https://www.laczynaspilka.pl/